piątek, 20 września 2013

Ukryci w ciepłym futrze królika



                Obserwując ludzi, którzy zdobywają nowe doświadczenia, rozwijają się, zauważyłem bardzo duży, popełniany przez niemal każdego błąd. Zapewne także znajdziesz go u siebie, tak jak i ja nie raz się łapię, mimo, że bardzo się staram. Zdobywając coraz większą wiedzę tracimy bardzo cenną umiejętność dziwienia się światem. To świetny motor napędowy.

                Kiedy człowiek najszybciej i najwięcej się uczy? Oczywiście będąc dzieckiem. Mimo, że nie czyta książek, nie chodzi na warsztaty z samodoskonalenia, nie siedzi w internecie przeglądając aktualności ze świata i polityki. Po prostu patrzy i się dziwi. Musi dotknąć, zobaczyć, zapytać, ugryźć… nie raz zaboli, oczywiście, ale lekcja zostaje na całe życie. Przychodzi potem zainteresowanie czym innym. Potem są pytania, a co to, a jak to działa, a dlaczego to jest tak? Obserwacje małych dzieci w połączeniu z ich niewinną szczerością nie raz postawiły mnie przed zupełnie innym spojrzeniem na rzeczywistość. Stojąc na przystanku tramwajowym widziałem i słyszałem dziecko stojące blisko razem z mamą. Gdy tramwaj odjechał z przystanku, a  my wciąż czekaliśmy na następny, usłyszałem zadane dziewczęcym głosem pytanie: „Mamo, czemu tramwaj, który nas mijał, był smutny?”. Chwilę czasu mi zajęło, zanim zorientowałem się że chodziło o oczy tramwaju, czyli światła, oraz zderzak, który szedł po bokach w dół. 

                To tylko jeden z przykładów, z jak zaskakująco innej perspektywy można popatrzeć na świat. To, że dzieci potrafią zadać niesamowite pytania, zawsze było dla mnie inspiracją. „Jak oddycha biedronka?”, „dlaczego niebo jest niebieskie a kosmos czarny?”, albo „z czego kura robi jajka?” – chociaż nie znamy odpowiedzi na te pytania, czy w ogóle próbowaliśmy szukać? Przyjęliśmy to za fakt. Biedronka żyje, po  prostu. Zdarzało mi się nawet słyszeć odpowiedzi w stronę dzieci: „co to za głupie pytania” albo co gorsza „przestań zadawać tyle pytań!”. Nigdy w życiu! 

                A wszystko to z jednego powodu. Jedna z książek czytana przeze mnie jak miałem około piętnastu lat, do której wciąż mam słabość, opisała to zjawisko bardzo trafnie. Jakbyśmy rodzili się na czubku włosa królika. Widzimy tam cały świat, patrzymy, obserwujemy i chłoniemy jak najwięcej. Może akurat jest to królik wyciągany z kapelusza magika i będziemy mogli obserwować magiczne przedstawienie, a może jest to jeden z królików w sklepie, gdzie obserwujemy tłumy olbrzymów przychodzących i wychodzących. Jednak królik ruszając się ciągle nami potrząsa i tak zsuwamy się w dół, zdając sobie sprawę, że z każdym fragmentem zapadamy się coraz głębiej w futro. Coraz mniej widzimy, jednak jest tam coraz cieplej, przytulniej. Coraz bardziej zaczyna nam odpowiadać taka kolej rzeczy i przestajemy patrzeć, choćby to było magiczne przedstawienie. Niech jest. Mi tu dobrze, przyjemnie, spokojnie, aż w końcu jedynym pytaniem, które potrafimy zadać jest „po co?”, gdy wpadnie nam do głowy pomysł, by coś zrobić. 

                Jeśli nie chcemy płynąć z prądem lub stać w miejscu jak znaczna większość, tylko ruszyć pod prąd, musimy zacząć od pytań. Przecież to właśnie od pytania zaczyna się szukanie odpowiedzi. To ciekawość nas pobudza. Ja zdecydowanie bardziej wolę być człowiekiem, który pyta „jak?” a nie przyjmuje wszystko takim, jakie jest. Ludzie, którzy zmieniali epoki robili to poprzez zadanie pytania, którego nie zadał wcześniej nikt inny, a potem? A potem odpowiedź to już tylko kwestia czasu.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz