piątek, 29 listopada 2013

Wewnętrzna pewność siebie czyli co osiem filarów to nie jeden.



                We wcześniejszym wpisie wspomniałem tylko o jednym, chociaż najważniejszym filarze wewnętrznej pewności siebie. Mimo to, wciąż mam wrażenie, że za mało napisałem o samoświadomości. Tak ważna jest ta kwestia. Umieć ocenić się obiektywnie i znać przyczyny swojego zachowania to niesamowicie potężna broń. Znać swoje mocne strony, to oznacza wiedzieć, z jakiej najsilniejszej broni skorzystać. Znać swoje słabe strony, to tyle samo co wiedzieć, gdzie postawić najmocniejszy mur obronny. Jako fan sportów walki, najlepiej widzę to na przykładzie zawodnika MMA. Jeśli ktoś w „stójce” ma pewne braki – dąży od razu do bliskiego kontaktu i zejścia do „parteru”. Zwłaszcza gdy jego przeciwnik to mistrz boksu. On z kolei będzie robił wszystko by przeciwnika trzymać na dystans i wyprowadzić jeden, ale skuteczny cios jego najmocniejszym lewym sierpowym. 

                Kiedy będziemy już w stanie stworzyć swój obraz składający się z plusów i minusów, następuje ciężki dla „ambitniaków” punkt. Nie zabieramy się wcale za zwalczanie swoich słabości. Może, z czasem uda na się zmienić kilka z nich, ale tylko kilka i to z długim czasem, chociaż ja akurat nie jestem tego zwolennikiem. W tym momencie należy zaakceptować nasze plusy i minusy. Nie te w naszej głowie. Każdy jeden z nich należy potwierdzić lub zdementować. Potem dopiero można uznać je za swoje i odpowiednio skierować. Może to oznaczać, że będziemy musieli zmienić pracę, zmienić kierunek studiów albo zupełnie przestawić swoje  plany. Nie ma sensu przecież próbować zostać piosenkarzem, gdy nie mamy za grosz głosu czy wyczucia rytmu (choć znane są przypadki, gdy to się udawało, nie trwało to jednak nigdy zbyt długo :) ). 

                Gdy wiesz, co robisz źle a co dobrze, idzie to naturalnie dalej. Efekty Twoich działań przynoszą Ci większe zadowolenie z siebie. Jeśli wiesz, że masz problemy z ładnym i rozwiązłym pisaniem, ale jesteś dobry w obsłudze komputera – nie będziesz skupiał się na doborze wyszukanego słownictwa, ewentualnie poprosisz kogoś później o sprawdzenie / poprawki, a skupimy się za to na zaawansowanie techniczne naszych działań. Możemy również tym samym odpłacić się w przyszłości osobie pomagającej nam. Oczekując jednak informacji zwrotnej, będziemy głównie skupiali się na informacjach dotyczących zastosowanych technologii, bo przecież wiemy, że część lingwistyczna jest co najwyżej poprawna. 

                Zadowolenie z siebie jest potężną siłą napędową. Gdy będziemy oczekiwać od siebie adekwatnie dużo do posiadanych  w danej kwestii umiejętności, będziemy mieli realne szanse na osiągnięcie wyznaczonego celu. Pozwoli nam uwierzyć w to, że możemy być na samym szczycie, tylko źle wyznaczaliśmy sobie cele. Ile razy słyszałem o tym, że ktoś żalił się, że tak źle mu idzie matma, że już nie może, że jest do niczego. Oczywiście była to osoba ucząca się w tym kierunku, która w niesamowitym tempie potrafiła się uczyć na pamięć, czy to języków, czy to biologii lub chemii. Kiedyś jednak została popchnięta w kierunku matematyki, wręcz namawiana, więc tak też się kierowała. Po co? Dlaczego? „Bo teraz już jest za późno na zmianę”. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że mówiła to niespełna 20 letnia osoba! ”Ale przecież już matura i studia, szkoda marnować tego czasu…”. Prawda jest jednak taka, że przez to omal nie zmarnowała sobie pozostałych, powiedzmy 70 lat życia… wiara w siebie to bardzo ważny element.

                A to dopiero pierwsze 4 filary :) musimy pozbyć się naszego przywiązania – do pracy, do miejsca zamieszkania, do skończonej szkoły, do naszych osiągnięć. Jeśli jesteśmy w miejscu, w którym nie do końca się odnajdujemy, może czas najwyższy na zmianę?
 

wtorek, 26 listopada 2013

Wewnętrzna pewność siebie czyli co osiem filarów to nie jeden



                Wyobraź sobie idealnego Kierownika, czy też przewodnika, mentora, ogólnie rzecz ujmując przywódcę pewnej grupy. Jestem przekonany, że obraz który stanął każdemu z Was przed oczami to wyprostowany, pewny siebie osobnik (aby nie wyróżniać kobiet i mężczyzn), ubrany schludnie i elegancko. Pewność siebie to obowiązkowy element tego obrazka. Ale czy wiesz, że tylko 2% osób nigdy nie doświadcza niespójności między odczuwaną niepewnością a prezentowaną na zewnątrz pewnością siebie? 

                Codziennie zakładamy maski, czy też Gombrowiczowską „gębę” do której nie raz tak się przyzwyczailiśmy, że nie rzadko nie rozpoznajemy już tego, co nasze od udawania. Każdego wokół nas to dotyczy. Twój Dyrektor, twardy i stanowczy w pracy, gdzie wszyscy uznają go za „wszechwiedzącego” bo cokolwiek nie powie, wydaje się wiedzieć wszystko na 100%. Tymczasem może się okazać, że leczy się na depresję, ma kompleksy i problemy z samooceną. Pracując w korporacji sam widziałem nie jedną taką sytuację. Tak naprawdę można to poznać po każdym, kto osiąga sukcesy, ale nie ma poczucia szczęścia czy spełnienia. Są to zazwyczaj kolosy na glinianych nogach, a na ich upadek długo nie trzeba czekać.

                Można jednak przełożyć jedno na drugie. W każdej terapii samooceny zaczyna się właśnie od przekłamania. Należy na głos wypowiadać o sobie dobre zdania, nawet wbrew temu co się myśli. Podobnie z komplementami – przyjmuje się każdy, nawet te czasem ironiczne, zwyczajnie nie zaprzeczając, ale dziękując. Potem natomiast przechodzi się dalej. I tutaj potrzebne jest zbudowanie pierwszego z 8 filarów wewnętrznej pewności siebie. 

                Samoświadomość to bardzo przydatna i ceniona w dzisiejszym świecie cecha. Dzięki niej, możemy realnie ocenić swoje dobre, ale także złe strony. Wiemy, jakie zadania sprawią nam trudność, a jakie spokojnie jesteśmy w stanie zrobić, a to z kolei daje nam możliwość zabezpieczenia się przed ewentualną porażką. Jest to tak naprawdę klucz do rozpoczęcia jakiejkolwiek pracy nad sobą. Dlatego poświęcimy na niego cały dzisiejszy wpis. 

                Pierwszym krokiem jest poznanie powodów naszej niepewności. Jak? Musimy posłuchać samego siebie. Gdy chcemy zabrać się za coś ambitnego – zwróćmy uwagę na ten wewnętrzny głos, który nam nie pozwala. Dlaczego miałbym tego nie zrobić? Dlaczego uważam, że się nie uda? Bardzo szybko dojdziemy do przypisania odpowiednich cech, które uważamy, że posiadamy, do naszej porażki. „Nie dam rady z tym projektem”, a dlaczego? „Bo jestem za mało zorganizowany, żeby wszystko odpowiednio ułożyć”. Tutaj następuje pierwszy krok. Przecież to nie koniec świata! Teraz należy zrobić dwie rzeczy: 1. Zweryfikować, czy rzeczywiście jesteśmy słabo zorganizowani. Pomóc to mogą współpracownicy, szef, znajomi, rodzina i inne osoby, które dobrze nas znają i mogą to obiektywnie ocenić (uwaga! Skoro już sięgamy do porady innych, nie możemy się jej wypierać. Jeśli 10 osób stwierdzi, że jesteśmy dobrze zorganizowani to nie możemy przecież zaprzeczać!) 2. Jeśli jednak potwierdzimy ten fakt, lub też nie do końca uwierzymy w to, co mówią inni, po prostu zabezpieczmy się przed tym. W przytoczonym przypadku może to być wciągnięcie świetnie zorganizowanej koleżanki z pracy, którą zawsze podziwiamy za pamiętanie wszystkiego i świetną organizację. W razie czego – zawsze zareaguje lub pomoże. 

                Każdą informację o sobie zawsze trzy razy weryfikujmy. Zarówno, jeśli ta informacja pochodzi od kogoś z zewnątrz, jak i jeśli jest to nasze wewnętrzne zdanie. Nie rzadko, jest to tylko drobna zaszczepiona nam za młodu informacja, czasem nawet przez przypadek, a zakorzeniła się tak bardzo, że traktujemy ją jak swoją. Wiele takich sytuacji procentuje w przyszłości. Wystarczy, że 6 letniemu dziecku ktoś powie „On? Przecież on zupełnie nie umie tańczyć!” aby nigdy nie miało odwagi i chęci tańczyć, a może się zdarzyć przecież, że byłby z niego drugi Maserak.