środa, 16 października 2013

Twarzą w twarz, z tym, czego brakuje.



                Ostatni wpis zakończyłem słowami „chyba, że wtorku nie będzie?”. Słyszeliście kiedyś o samospełniających się życzeniach? Jak na ironię losu, rzeczywiście wiele nie brakowało, by wtorku nie było. A nie było i tak wpisu. Więc dzisiaj, mimo zapowiedzi, nie będę kontynuował piątkowego wątku. Zrobię to w ten piątek. Dzisiaj trochę o tym, jak naprawdę życie potrafi dać nam do myślenia.

                Słowem wstępu, pracując głównie za biurkiem i przy komputerze, dbam o formę (bo przecież w zdrowym ciele – zdrowy duch) dojeżdżając do pracy na rowerze. Dodatkową zachętą są liczne ścieżki rowerowe, dzięki którym jest to łatwe, proste i przyjemnie, a przynajmniej mam zagwarantowaną codziennie odpowiednią porcję ruchu. W dniu wczorajszym jednak nie do końca było to łatwe i przyjemne. Jadąc po jednej ze ścieżek rowerowych, zostałem potrącony przez samochód. Wyglądało dosyć poważnie, ale na szczęście skończyło się głównie na poturbowaniu roweru, a nie moich kości. 

                Niemniej, ostatni artykuł o żalach w obliczu śmierci, nabrał dla mnie bardzo dosłownego bliskiego znaczenia w obliczu takich okoliczności. Mogłem przecież nawet nie zdążyć czegokolwiek pożałować. Korzystając z wczorajszego dnia, postanowiłem więc zastanowić się, czy oprócz tych 5 największych i najczęstszych żali, mam jakieś inne? Lubię swoją pracę, więc jej nie żałuje i poświęcam tyle czasu ile uważam za słuszne. Zawsze mówię, co czuję – zarówno negatywnie i pozytywnie. Zacząłem więc szukać dalej.

                Jedną z pierwszych myśli w mojej głowie znów była rodzina. Czy zrobiłem dla niej tam wszystko, co byłem w stanie. Na pewno się starałem i robiłem wszystko co w mojej mocy. Drugą myślą była praca i szeroko rozumiany sukces zawodowy. Czy go osiągnąłem? Czy jestem zadowolony z miejsca w którym teraz się znajduje? Na ten moment tak. Nie chcę się w tym miejscu jeszcze zatrzymać, ale uważam, że jestem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, a moje tempo powinno się utrzymać. Jednak czuję cały czas, że coś pomijam.

                Wtedy zdałem sobie sprawę, że brakuje mi jeszcze jednego istotnego w moim życiu elementu. Nie najistotniejszego, ale bardzo, bardzo ważnego. Chodzi o pasję. Niektórzy mówią o hobby, niektórzy o zainteresowaniu, inni o zajęciach po pracy. Tak naprawdę – chodzi o to, co nas nakręca, interesuje. Coś, dla czego warto pracować ciężko, by spożytkować pieniądze i pasję rozwijać. Bardzo lubię sporty ekstremalne, ale nie jest to zajęcie, które można codziennie wykonywać. Latem mogę jeszcze pojeździć rowerem po lasach, górach, pojechać na jakąś skałkę wspinaczkową albo wybrać pośród wielu innych rozrywek. Potrzebne jest mi jednak coś, co będę mógł zrobić na co dzień, co pozwoli mi się oderwać, zapomnieć, poczuć się po prostu dobrze w trudnych chwilach. Niektórzy lubią grać w piłkę nożną, inni biegają, czy uprawiają popularny teraz nordic walking. Nie do końca rozumiałem po co właściwie to robią. Teraz już wiem. Wyruszam więc na podróż do środka siebie, w poszukiwaniu swojej pasji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz