piątek, 23 sierpnia 2013

Chcieć, znaczy móc.



                Ostatni wpis o ambicji nasunął mi naturalnie kolejny temat, na który bezpośrednio ma wpływ. Motywacja. Jak to się dzieje, że niektórzy ludzie robią rzeczy wręcz niemożliwe. Każdy z nas pewnie spotkał ludzi, których działania wskazywały bardziej na to, że są maszyną zaprogramowaną do tego, by osiągnąć założony cel, a siły jakie w to wkładali były wręcz nadludzkie. 

                Motywacja to dla każdego co innego, dla jednych będzie to „kij”, dla innych „marchewka”, a są jeszcze tacy, którzy najlepiej motywują się pozostawieni sami sobie, choć tacy należą do zdecydowanej rzadkości. Wszystko przez to, że motywacja opiera się nie na logicznych pobudkach, ale na naszych emocjach (niekoniecznie uczuciach). Oczywiście najbardziej znanym i stosowanym sposobem na motywację jest właśnie nagradzanie za określone zadanie, nasza przysłowiowa „marchewka”. Nasza podświadomość kocha nagrody. Zrobię jedno, dostanę drugie – czysty układ, w którym jasno określone zasady sprawiają że działamy zawsze dobrze ukierunkowani i dążymy do realnego celu. Ze swojego doświadczenia nauczyłem się, że możliwość namacalnego zobaczenia, co można zyskać, dodatkowo wzmacnia tą motywację. Gdy kiedyś ogłosiliśmy w firmie konkurs na najlepsze wyniki, gdzie główną nagrodą był skuter, wzbudziło to zainteresowanie, jednak szał zaczął się w momencie gdy skuter został postawiony na sali spotkań, obok której każdy przechodził i w której omawiane co jakiś czas były wyniki. Ludzie to widzieli. „To może być przecież moje!”, właśnie to co widzi w tej chwili. 

                Bardzo ważną kwestią w sprawie motywacji jest także nasz poranek. Jak wstajesz? Co wtedy myślisz? Czy Twoja pierwsza myśl jest pozytywna? Gdy myślę o porannym nastawieniu na nadchodzący dzień, przypomina mi się kultowa scena z filmu „Dzień Świra”

 
Jeśli Wasz poranek wygląda w ten sposób, nie wróży to dobrze na całą resztę dnia. Nawet, jeśli sytuacja jest niesprzyjające, to ciągle od nas zależy, jak zareagujemy na to. Czy pozwolimy, aby to obcy ludzie decydowali o tym, jakie będzie nasze nastawienie na cały dzień. Wszystko zależy od tego jak sami ze sobą rozmawiamy. Czy mówimy sobie „wszystko jest przeciwko mnie, nawet za oknem hałas, sąsiedzi przeszkadzają, za oknem pada deszcz. Jak mnie to denerwuje” czy podchodzimy do tego realniej. Przecież na to nie mamy wpływu, więc może warto zrobić coś, by ten dzień był lepszy? Uśmiechnę się do przechodnia, on uśmiechnie się do mnie, tak bez przyczyny. Uśmiech to potężna broń, a do tego zaraźliwa. Postarajcie się sami pilnować z myślami. Zareagujcie, kiedy zauważycie, że sami się nakręcacie, że podbudowujecie złość, zamiast spokojnego myślenia. Pamiętajcie, że wszystko załatwiane na spokojnie daje lepsze efekty. Dajcie sobie 5 minut, pogadajcie ze sobą i wróćcie po przemyśleniach do działania. Czasem poświęcenie tych 5 minut sprawi, że końcowy efekt osiągnięcie i tak szybciej. 

                Podstawą dobrej motywacji jest oczywiście wyznaczenie odpowiedniego celu. Kiedy próbujemy się zmotywować do działania, kiedy naszym celem jest otrzymanie nagrody nobla, podczas gdy właśnie zaczynamy studia, mało prawdopodobne jest, aby nam się udało. Sam bardzo w to wątpię, by się udało. Gdy jednak będzie to naszym marzeniem, do którego dążymy, a celem będzie najpierw ukończenie pierwszego roku tak, by uzyskać stypendium naukowe, kolejnym zaś celem utrzymanie tego stypendium na 2 roku, a potem obranie sobie za cel uzyskania piątki na obronie po trzecim roku, a potem tytuł magistra i tak dalej, po kroku, gdzie ostatecznym celem, będzie uzyskanie nagrody nobla. W taki sposób nie będziemy żyli stale w przekonaniu porażki. Wyznaczanie sobie jako bezpośredni cel czegoś, co ma nastąpić za 15, 20 lat jest czymś dla nas tak nierealnym, że ciężko skupić się na osiągnięciu celu. Gdy jednak wyznaczymy sobie cele krótkoterminowe mając cały czas w głowie naszą chęć zdobycia wymarzonej nagrody, ukierunkowujemy się w życiu odpowiednio, odnosząc zarazem stopniowe sukcesy na naszej drodze. Wtedy myślenie zmienia się diametralnie. Nie myślmy już „cel jeszcze tak daleko, a ja już jestem taki zmęczony” ale „tyle już osiągnąłem, więc uda mi się i z następnym!”. Małe sukcesy napędzają nas do działania, a jeśli jest ambitny, trzeba rozłożyć go na czynniki pierwsze, jak dobrze zaplanowany projekt, dzięki czemu możemy na bieżąco śledzić wykonanie poszczególnych podpunktów i sprawdzać, czy idziemy zgodnie z czasem, czy też zaczyna pojawiać się ryzyko przekroczenia terminów, dzięki czemu możemy od razu zareagować.

                Na koniec chciałbym wrócić do podstawy motywacji o której wspomniałem na początku, czyli o emocjach.  Jako wisienkę na torcie chciałem Wam przedstawić mój ulubiony sposób motywacji. Muzyka. Tak, dokładnie – muzyka! Nie znam niczego, co potrafiłoby tak porywać tłumy, co wzbudza ekscytację, smutek, czy właśnie motywację. Przypomnijcie sobie jakąś scenę filmową z wielkiej bitwy – czy to z „Królestwa Niebieskiego” czy choćby dobrze znany przez wszystkich „Władca Pierścieni”. Przy rozpoczęciu bitwy, gdy wszyscy ruszają na siebie, dźwięki skrzypiec, pianina, delikatny, acz mocy głos podnosi na duchu i pobudza do dania z siebie 110%. Myślę, że każdy z nas doskonale wie, jaka piosenka sprawia, że od razu czujemy energię do działania. Dzięki temu, jaki mamy dzisiaj dostęp do filmów, muzyki, czy książek, uważam że motywacja to kwestia tylko i wyłącznie chęci – ogólnodostępnych motywatorów jest w internecie tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wystarczy tylko trochę poszukać :)



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz