piątek, 19 lipca 2013

Stres – Twój przyjaciel czy wróg? Część druga.



Niedługi czas temu zespół About You miał przyjemność uczestniczyć w szkoleniu prowadzonym przez Edwarda Pyrka. W poprzednim wpisie przekazałem Wam najważniejszy wniosek pierwszej części szkolenia „Jak poradzić sobie ze stresem” – stresu nie należy się pozbywać, ale trzeba nauczyć się go kontrolować dla swoich własnych korzyści. "W psychologii prawo kontroli jest jednym z najważniejszych praw. Mówi ono o tym, że poziom kontroli, jakim obejmujemy nasze życie ma bezpośredni wpływ na nasze samopoczucie." – jeden z fragmentów mojej ulubionej książki mówi właśnie o stresie, prawda? Nie liczy się to, na ile się denerwujesz, ale na ile to kontrolujesz. Jeśli myślisz, że to tylko bujdy, to najlepszy dowód ale przeczytać dalej.

 Jak kontrolować stres? Przecież to niedorzeczne. Kiedy dopadają nas naprawdę duże emocje, a do takich zaliczamy także stres, zostajemy sparaliżowani. Nie da się wtedy nic zrobić. Właśnie „nie da się”, albo „przypadek” są ulubionymi słowami ludzi, którzy nie potrafią dać z siebie 100%. Jedno z moich ulubionych powiedzeń mówi „sukces jest dziełem przypadku – powie Ci to każdy nieudacznik”. Wystarczy zrobić krok naprzód i zdać sobie sprawę, że zbytnie zdenerwowanie ma pewne objawy. Zdarzyło Ci się kiedyś powiedzieć „widzę, że on kłamie”, albo „widać że się denerwuje”? Pytanie, czy jesteś w stanie określić, co takiego spowodowało, że nasz mózg wyciągnął taki wniosek? Czy naprawdę zdajemy sobie sprawę, jak powstaje nasze zdanie na ten temat?

 To wszystko sprowadza się do tworzonych przez naszą świadomość wzorców i schematów. Skąd wiemy, że ktoś jest zestresowany? Skąd wiemy, że ktoś kłamie? „Wyczucie” to coś z pozoru niedoścignionego i nieodgadnionego. Nie do końca jednak nieprzewidywalnego. Pierwszy raz teorię powstawania takich „przeczuć” zwanych przez autora ideami, bądź też formami, przedstawił Platon. Jak to właściwie działa? Wyobraź sobie ciastka. Zwykłe małe ciasteczka w kształcie ludzika. Ręce, nogi, głowa, może jedna noga trochę się wygina. Powiedzmy, że cukiernik zrobił 50 takich ciastek. Żadne nie jest takie samo – tutaj odłamał się kawałek nogi, tutaj nie ma jednej ręki bo pękła, tutaj coś się w głowie uszczerbiło… ale w momencie gdy zobaczymy owe 50 ciastek, pojawiła się nieprawdopodobna wizja tego, jak wygląda forma. Wbrew temu, co głęboko sądzimy, nigdy tej formy nie wiedzieliśmy. Nigdy też nie widzieliśmy idealnego ciastka. Jednak ciągle jesteśmy święcie przekonani, że wiemy jak wygląda ideał. Wiemy, jak wygląda nasza „forma” jednak… tak naprawdę nigdy jej nie widzieliśmy. NIGDY. Pomyśl chociażby o swoim ideale Kobiety, czy Mężczyzny… widzisz to? To teraz spróbuj przeanalizować… każdy kawałek po kawałku. Każdy będzie porównywany do znanej osoby, aktora, piosenkarki, postaci medialnych… ale zawsze będzie to składanka.

 Tak właśnie powstaje nasze pojęcie o kłamstwie czy też czyimś stresie. „Dlaczego tak myślisz?”, „To przecież widać!”. Tak! Widać. Nie bój się wierzyć swoim osądom, bo często są one trafniejsze niż przyznają się do tego ludzie. Bo zauważamy te mikro-reakcje. Te ułamki sekund, w czasie których ktoś się nie kontroluje, w czasie których naprawdę pokazuje co myśli, zanim zda sobie sprawę, co powinien myśleć. Prawdę mówiąc prawdopodobieństwo, że to co zauważyliśmy podczas tych ułamków sekund podczas „wrażenia” które przecież wszystko publicznie określają jako coś, czym nie powinniśmy się kierować, jest dużo trafniejsze niż to, co świadomie chce nam przekazać druga osoba, jest nieporównywalne. „Przecież nie można kierować się pozorami!”. Jeśli tak właśnie myślisz, stałeś się ofiarą tych 10% świadomych informacji które analizujemy, w stosunku do tych ukrytych 90%, które siedzą w nas głęboko. Czy teraz dalej uważasz to za słuszne?
Jeśli ciągle nie wierzycie, że tak jest to zachęcam do obejrzenia eksperymentu Derenna Browna idealnie obrazujący nasze świadome i podświadome postrzeganie i jego wpływ na nasze decyzje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz