Wyobraź
sobie idealnego Kierownika, czy też przewodnika, mentora, ogólnie rzecz ujmując
przywódcę pewnej grupy. Jestem przekonany, że obraz który stanął każdemu z Was
przed oczami to wyprostowany, pewny siebie osobnik (aby nie wyróżniać kobiet i
mężczyzn), ubrany schludnie i elegancko. Pewność siebie to obowiązkowy element
tego obrazka. Ale czy wiesz, że tylko 2% osób nigdy nie doświadcza niespójności
między odczuwaną niepewnością a prezentowaną na zewnątrz pewnością siebie?
Codziennie
zakładamy maski, czy też Gombrowiczowską „gębę” do której nie raz tak się
przyzwyczailiśmy, że nie rzadko nie rozpoznajemy już tego, co nasze od
udawania. Każdego wokół nas to dotyczy. Twój Dyrektor, twardy i stanowczy w
pracy, gdzie wszyscy uznają go za „wszechwiedzącego” bo cokolwiek nie powie,
wydaje się wiedzieć wszystko na 100%. Tymczasem może się okazać, że leczy się
na depresję, ma kompleksy i problemy z samooceną. Pracując w korporacji sam
widziałem nie jedną taką sytuację. Tak naprawdę można to poznać po każdym, kto osiąga
sukcesy, ale nie ma poczucia szczęścia czy spełnienia. Są to zazwyczaj kolosy
na glinianych nogach, a na ich upadek długo nie trzeba czekać.
Można
jednak przełożyć jedno na drugie. W każdej terapii samooceny zaczyna się
właśnie od przekłamania. Należy na głos wypowiadać o sobie dobre zdania, nawet
wbrew temu co się myśli. Podobnie z komplementami – przyjmuje się każdy, nawet
te czasem ironiczne, zwyczajnie nie zaprzeczając, ale dziękując. Potem
natomiast przechodzi się dalej. I tutaj potrzebne jest zbudowanie pierwszego z
8 filarów wewnętrznej pewności siebie.
Samoświadomość
to bardzo przydatna i ceniona w dzisiejszym świecie cecha. Dzięki niej, możemy
realnie ocenić swoje dobre, ale także złe strony. Wiemy, jakie zadania sprawią
nam trudność, a jakie spokojnie jesteśmy w stanie zrobić, a to z kolei daje nam
możliwość zabezpieczenia się przed ewentualną porażką. Jest to tak naprawdę
klucz do rozpoczęcia jakiejkolwiek pracy nad sobą. Dlatego poświęcimy na niego
cały dzisiejszy wpis.
Pierwszym
krokiem jest poznanie powodów naszej niepewności. Jak? Musimy posłuchać samego
siebie. Gdy chcemy zabrać się za coś ambitnego – zwróćmy uwagę na ten
wewnętrzny głos, który nam nie pozwala. Dlaczego miałbym tego nie zrobić?
Dlaczego uważam, że się nie uda? Bardzo szybko dojdziemy do przypisania
odpowiednich cech, które uważamy, że posiadamy, do naszej porażki. „Nie dam
rady z tym projektem”, a dlaczego? „Bo jestem za mało zorganizowany, żeby
wszystko odpowiednio ułożyć”. Tutaj następuje pierwszy krok. Przecież to nie
koniec świata! Teraz należy zrobić dwie rzeczy: 1. Zweryfikować, czy
rzeczywiście jesteśmy słabo zorganizowani. Pomóc to mogą współpracownicy, szef,
znajomi, rodzina i inne osoby, które dobrze nas znają i mogą to obiektywnie
ocenić (uwaga! Skoro już sięgamy do porady innych, nie możemy się jej wypierać.
Jeśli 10 osób stwierdzi, że jesteśmy dobrze zorganizowani to nie możemy
przecież zaprzeczać!) 2. Jeśli jednak potwierdzimy ten fakt, lub też nie do
końca uwierzymy w to, co mówią inni, po prostu zabezpieczmy się przed tym. W
przytoczonym przypadku może to być wciągnięcie świetnie zorganizowanej
koleżanki z pracy, którą zawsze podziwiamy za pamiętanie wszystkiego i świetną
organizację. W razie czego – zawsze zareaguje lub pomoże.
Każdą
informację o sobie zawsze trzy razy weryfikujmy. Zarówno, jeśli ta informacja
pochodzi od kogoś z zewnątrz, jak i jeśli jest to nasze wewnętrzne zdanie. Nie
rzadko, jest to tylko drobna zaszczepiona nam za młodu informacja, czasem nawet
przez przypadek, a zakorzeniła się tak bardzo, że traktujemy ją jak swoją. Wiele
takich sytuacji procentuje w przyszłości. Wystarczy, że 6 letniemu dziecku ktoś
powie „On? Przecież on zupełnie nie umie tańczyć!” aby nigdy nie miało odwagi i
chęci tańczyć, a może się zdarzyć przecież, że byłby z niego drugi Maserak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz