Ostatni
wpis o ambicji nasunął mi naturalnie kolejny temat, na który bezpośrednio ma
wpływ. Motywacja. Jak to się dzieje, że niektórzy ludzie robią rzeczy wręcz
niemożliwe. Każdy z nas pewnie spotkał ludzi, których działania wskazywały
bardziej na to, że są maszyną zaprogramowaną do tego, by osiągnąć założony cel,
a siły jakie w to wkładali były wręcz nadludzkie.
Motywacja
to dla każdego co innego, dla jednych będzie to „kij”, dla innych „marchewka”,
a są jeszcze tacy, którzy najlepiej motywują się pozostawieni sami sobie, choć
tacy należą do zdecydowanej rzadkości. Wszystko przez to, że motywacja opiera
się nie na logicznych pobudkach, ale na naszych emocjach (niekoniecznie
uczuciach). Oczywiście najbardziej znanym i stosowanym sposobem na motywację
jest właśnie nagradzanie za określone zadanie, nasza przysłowiowa „marchewka”.
Nasza podświadomość kocha nagrody. Zrobię jedno, dostanę drugie – czysty układ,
w którym jasno określone zasady sprawiają że działamy zawsze dobrze
ukierunkowani i dążymy do realnego celu. Ze swojego doświadczenia nauczyłem
się, że możliwość namacalnego zobaczenia, co można zyskać, dodatkowo wzmacnia
tą motywację. Gdy kiedyś ogłosiliśmy w firmie konkurs na najlepsze wyniki,
gdzie główną nagrodą był skuter, wzbudziło to zainteresowanie, jednak szał
zaczął się w momencie gdy skuter został postawiony na sali spotkań, obok której
każdy przechodził i w której omawiane co jakiś czas były wyniki. Ludzie to
widzieli. „To może być przecież moje!”, właśnie to co widzi w tej chwili.
Bardzo
ważną kwestią w sprawie motywacji jest także nasz poranek. Jak wstajesz? Co
wtedy myślisz? Czy Twoja pierwsza myśl jest pozytywna? Gdy myślę o porannym
nastawieniu na nadchodzący dzień, przypomina mi się kultowa scena z filmu
„Dzień Świra”
Jeśli Wasz poranek wygląda w ten sposób, nie wróży to dobrze
na całą resztę dnia. Nawet, jeśli sytuacja jest niesprzyjające, to ciągle od
nas zależy, jak zareagujemy na to. Czy pozwolimy, aby to obcy ludzie decydowali
o tym, jakie będzie nasze nastawienie na cały dzień. Wszystko zależy od tego
jak sami ze sobą rozmawiamy. Czy mówimy sobie „wszystko jest przeciwko mnie,
nawet za oknem hałas, sąsiedzi przeszkadzają, za oknem pada deszcz. Jak mnie to
denerwuje” czy podchodzimy do tego realniej. Przecież na to nie mamy wpływu,
więc może warto zrobić coś, by ten dzień był lepszy? Uśmiechnę się do
przechodnia, on uśmiechnie się do mnie, tak bez przyczyny. Uśmiech to potężna
broń, a do tego zaraźliwa. Postarajcie się sami pilnować z myślami.
Zareagujcie, kiedy zauważycie, że sami się nakręcacie, że podbudowujecie złość,
zamiast spokojnego myślenia. Pamiętajcie, że wszystko załatwiane na spokojnie daje
lepsze efekty. Dajcie sobie 5 minut, pogadajcie ze sobą i wróćcie po
przemyśleniach do działania. Czasem poświęcenie tych 5 minut sprawi, że końcowy
efekt osiągnięcie i tak szybciej.
Podstawą
dobrej motywacji jest oczywiście wyznaczenie odpowiedniego celu. Kiedy
próbujemy się zmotywować do działania, kiedy naszym celem jest otrzymanie
nagrody nobla, podczas gdy właśnie zaczynamy studia, mało prawdopodobne jest,
aby nam się udało. Sam bardzo w to wątpię, by się udało. Gdy jednak będzie to
naszym marzeniem, do którego dążymy, a celem będzie najpierw ukończenie
pierwszego roku tak, by uzyskać stypendium naukowe, kolejnym zaś celem
utrzymanie tego stypendium na 2 roku, a potem obranie sobie za cel uzyskania
piątki na obronie po trzecim roku, a potem tytuł magistra i tak dalej, po
kroku, gdzie ostatecznym celem, będzie uzyskanie nagrody nobla. W taki sposób
nie będziemy żyli stale w przekonaniu porażki. Wyznaczanie sobie jako
bezpośredni cel czegoś, co ma nastąpić za 15, 20 lat jest czymś dla nas tak
nierealnym, że ciężko skupić się na osiągnięciu celu. Gdy jednak wyznaczymy
sobie cele krótkoterminowe mając cały czas w głowie naszą chęć zdobycia
wymarzonej nagrody, ukierunkowujemy się w życiu odpowiednio, odnosząc zarazem
stopniowe sukcesy na naszej drodze. Wtedy myślenie zmienia się diametralnie.
Nie myślmy już „cel jeszcze tak daleko, a ja już jestem taki zmęczony” ale
„tyle już osiągnąłem, więc uda mi się i z następnym!”. Małe sukcesy napędzają
nas do działania, a jeśli jest ambitny, trzeba rozłożyć go na czynniki
pierwsze, jak dobrze zaplanowany projekt, dzięki czemu możemy na bieżąco
śledzić wykonanie poszczególnych podpunktów i sprawdzać, czy idziemy zgodnie z
czasem, czy też zaczyna pojawiać się ryzyko przekroczenia terminów, dzięki
czemu możemy od razu zareagować.
Na
koniec chciałbym wrócić do podstawy motywacji o której wspomniałem na początku,
czyli o emocjach. Jako wisienkę na
torcie chciałem Wam przedstawić mój ulubiony sposób motywacji. Muzyka. Tak,
dokładnie – muzyka! Nie znam niczego, co potrafiłoby tak porywać tłumy, co
wzbudza ekscytację, smutek, czy właśnie motywację. Przypomnijcie sobie jakąś
scenę filmową z wielkiej bitwy – czy to z „Królestwa Niebieskiego” czy choćby
dobrze znany przez wszystkich „Władca Pierścieni”. Przy rozpoczęciu bitwy, gdy
wszyscy ruszają na siebie, dźwięki skrzypiec, pianina, delikatny, acz mocy głos
podnosi na duchu i pobudza do dania z siebie 110%. Myślę, że każdy z nas
doskonale wie, jaka piosenka sprawia, że od razu czujemy energię do działania.
Dzięki temu, jaki mamy dzisiaj dostęp do filmów, muzyki, czy książek, uważam że
motywacja to kwestia tylko i wyłącznie chęci – ogólnodostępnych motywatorów
jest w internecie tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wystarczy tylko
trochę poszukać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz