Obserwując
ludzi, którzy zdobywają nowe doświadczenia, rozwijają się, zauważyłem bardzo
duży, popełniany przez niemal każdego błąd. Zapewne także znajdziesz go u
siebie, tak jak i ja nie raz się łapię, mimo, że bardzo się staram. Zdobywając
coraz większą wiedzę tracimy bardzo cenną umiejętność dziwienia się światem. To
świetny motor napędowy.
Kiedy
człowiek najszybciej i najwięcej się uczy? Oczywiście będąc dzieckiem. Mimo, że
nie czyta książek, nie chodzi na warsztaty z samodoskonalenia, nie siedzi w
internecie przeglądając aktualności ze świata i polityki. Po prostu patrzy i
się dziwi. Musi dotknąć, zobaczyć, zapytać, ugryźć… nie raz zaboli, oczywiście,
ale lekcja zostaje na całe życie. Przychodzi potem zainteresowanie czym innym.
Potem są pytania, a co to, a jak to działa, a dlaczego to jest tak? Obserwacje
małych dzieci w połączeniu z ich niewinną szczerością nie raz postawiły mnie
przed zupełnie innym spojrzeniem na rzeczywistość. Stojąc na przystanku
tramwajowym widziałem i słyszałem dziecko stojące blisko razem z mamą. Gdy
tramwaj odjechał z przystanku, a my
wciąż czekaliśmy na następny, usłyszałem zadane dziewczęcym głosem pytanie:
„Mamo, czemu tramwaj, który nas mijał, był smutny?”. Chwilę czasu mi zajęło,
zanim zorientowałem się że chodziło o oczy tramwaju, czyli światła, oraz
zderzak, który szedł po bokach w dół.
To
tylko jeden z przykładów, z jak zaskakująco innej perspektywy można popatrzeć
na świat. To, że dzieci potrafią zadać niesamowite pytania, zawsze było dla
mnie inspiracją. „Jak oddycha biedronka?”, „dlaczego niebo jest niebieskie a
kosmos czarny?”, albo „z czego kura robi jajka?” – chociaż nie znamy odpowiedzi
na te pytania, czy w ogóle próbowaliśmy szukać? Przyjęliśmy to za fakt.
Biedronka żyje, po prostu. Zdarzało mi
się nawet słyszeć odpowiedzi w stronę dzieci: „co to za głupie pytania” albo co
gorsza „przestań zadawać tyle pytań!”. Nigdy w życiu!
A wszystko to z jednego powodu. Jedna
z książek czytana przeze mnie jak miałem około piętnastu lat, do której wciąż
mam słabość, opisała to zjawisko bardzo trafnie. Jakbyśmy rodzili się na czubku
włosa królika. Widzimy tam cały świat, patrzymy, obserwujemy i chłoniemy jak
najwięcej. Może akurat jest to królik wyciągany z kapelusza magika i będziemy
mogli obserwować magiczne przedstawienie, a może jest to jeden z królików w
sklepie, gdzie obserwujemy tłumy olbrzymów przychodzących i wychodzących. Jednak
królik ruszając się ciągle nami potrząsa i tak zsuwamy się w dół, zdając sobie
sprawę, że z każdym fragmentem zapadamy się coraz głębiej w futro. Coraz mniej
widzimy, jednak jest tam coraz cieplej, przytulniej. Coraz bardziej zaczyna nam
odpowiadać taka kolej rzeczy i przestajemy patrzeć, choćby to było magiczne
przedstawienie. Niech jest. Mi tu dobrze, przyjemnie, spokojnie, aż w końcu
jedynym pytaniem, które potrafimy zadać jest „po co?”, gdy wpadnie nam do głowy
pomysł, by coś zrobić.
Jeśli
nie chcemy płynąć z prądem lub stać w miejscu jak znaczna większość, tylko
ruszyć pod prąd, musimy zacząć od pytań. Przecież to właśnie od pytania zaczyna
się szukanie odpowiedzi. To ciekawość nas pobudza. Ja zdecydowanie bardziej
wolę być człowiekiem, który pyta „jak?” a nie przyjmuje wszystko takim, jakie
jest. Ludzie, którzy zmieniali epoki robili to poprzez zadanie pytania, którego
nie zadał wcześniej nikt inny, a potem? A potem odpowiedź to już tylko kwestia
czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz