Co znaczy
potocznie "palić mosty"? Co znaczy palić mosty w pracy? Palenie
mostów dla większości z nas może oznaczać - "wychodzimy z pracy trzaskamy
drzwiami i idziemy w siną dal, do nowego, lepszego naszym zdaniem
pracodawcy". Potocznie mówiąc, palimy mosty, wtedy gdy odchodzimy z pracy
z dnia na dzień, bez jakiejkolwiek informacji dla obecnego pracodawcy, bez
dania możliwości znalezienia kogoś na nasze miejsce. Zazwyczaj palimy je kiedy
kłócimy się z pracodawcami, zostawiając ich z projektem w trakcie realizacji.
Dlaczego takie sytuacje się zdarzają?
Prawdopodobnie
wynika to z braku porozumienia i dialogu między pracodawcą, a pracownikiem.
Każdy kij ma przecież dwa końce. Z jednej strony są pracodawcy, którzy
zatrudniają na umowy śmieciowe, nie gwarantują pracownikom stabilizacji ani
możliwości lub lepszych warunków pracy. Pracownik nie wie kiedy zostanie
zwolniony, ponieważ w większości przypadków pracodawca może zwolnić nas z dnia
na dzień. Jeśli nie posiadamy umowy o pracę, nie mamy okresu wypowiedzenia, ani
umowy, którą moglibyśmy podważyć. Natomiast frustracja pracownika, który
pracuje na umowę tego typu, a w szczególności przez dłuższy okres czasu może po
jakimś czasie narastać coraz bardziej i w tym przypadku może on zrezygnować z
dnia na dzień z pracy. Takie sytuację zdarzają się bardzo często. W
większości powtarza się ten sam schemat. Pracownik po prostu szuka pracy,
wybiera czasami zajęcie, które nie do końca mu odpowiada. Z góry zgadza się na
warunki pracodawcy, nie rozmawia o przyszłości nie powie swoich prawdziwych
oczekiwań wobec szefa. Pracodawca z kolei nie będzie traktować takiego
pracownika jako partnera. Obojętnie czy to jest brukarz, kierowca, menager.
Jeżeli nie będzie rozmowy w stylu; co ja pracownik będę miał jeśli spełnię
wszystkie kryteria szefa i dodatkowo będę wnosił własną inicjatywę i ponad
przeciętne zaangażowanie – dalej co my będziemy z tego mieli razem. Wtedy
pracodawca będzie bardziej zajęty pilnowaniem pracowników i trzymania się
odpowiednich wytycznych, które sobie wobec nich założył. Jeżeli jednak trafi
się zorientowany pracownik, a szef się nim zainteresuje wtedy dojdzie do nie
małych sukcesów.
Osobiście
znam taki przykład z autopsji. Kilka lat temu pracowałem fizycznie w jednej z
firm ogrodniczych. Właściciel był człowiekiem ostrożnym i nie ufnym. Lecz w
momencie, gdy zaczęliśmy rozmawiać o oczekiwaniach wobec siebie współpraca była
na tyle klarowna, że wzrastały nasze świadczenia finansowe oraz warunki w
jakich pracowaliśmy. Trzymaliśmy się ustaleń i warunków jakie założyliśmy
sobie. Żaden z jego pracowników nie odbębniał wytyczonych zadań tylko angażował
się. W razie nie powodzeń, konsekwencje były wyciągane wobec pracowników jak i
pracodawcy. Niestety zdarzały się przypadki „spalenia mostu” u niektórych
pracowników. Szybko jednak docierało do nich, że szukanie podobnej pracy nie
przyniesie takiej satysfakcji i pieniędzy niż tam gdzie poprzednio pracowali.
Ale nie zawsze było dla nich miejsce, nie zawsze inni pracownicy chcieli dalej
pracować takim człowiekiem. Paląc mosty w pracy nie palimy tylko mostu z
pracodawcą – szefem. Palimy inny pracowników, palimy branże. Zwłaszcza jeżeli
pracujemy, na umowę o prace gdzie po odejściu otrzymujemy świadectwo naszej
pracy i następny pracodawca ma jasną informację jak pracowaliśmy.
Oczywiście
zdarzają się przypadki, że to pracodawca jest naprawdę nie fair. Ale od tego są
sądy pracy to raz. A dwa nie ma czego bać powiedzieć się prawdy takiemu
szefowi, firmie. Od milczenia nic się w takim przedsiębiorstwie nie zmieni.
Świetnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń